piątek, 7 listopada 2014

"ZNAK WIKTORII - PEACE end(...) LAW" - Wierszyk, autor : SEVERRO   
Już jest łykend moi mYlY -
Nic nie POwiem o tej chwYlY(...) -
Solidarność już nie ta -
Czy IDEE SIERPNIA znasz???...
Tylko lato - tylko gryll -
Brak nam czasem jest tych chwYl...
Więc WIKTORIA to czy POKÓJ???... -
Wszyscy ZNAKU używają,
Co kochają???... - Nie kochają???... -
Nie Bóg, Honor i Ojczyzna -
Kto się dziś do tego przyzna?...
Ale w zgodzie Racje lokuj!!!...
Może to jest prosty wierszyk -
Lecz dziś ważne, kto jest pierwszy!!!
Nikt już nie dba o przegranych...
W III-ciej RP same chamy...
Propaganda jest sukcesu,
Są tYż różne talent-szoły -
Więc im śpiewaj, co powiedzą!
Bądź ostrożny - oni wiedzą ---
---
Czy - co robisz - jest POprawne,
I czy tylko miłość niesiesz(...),
I do tego, co zabawne -
Licz więc tylko tu na siebie!!!...
Wiosna, lato, jesień, zima -
Nie ma PRAWDY -, lecz cel bywa!!!...
Ciesz się z pracy, jeśli masz -
Nie, co umiesz - lecz czy znasz ---
---
NIEPISANY sens współżycia -
Wolny rynek PRAWEM bycia!!!...
Zawsze bądź PO stronie szefa -
Wtem POdwyżka Ciebie czeka...
Kochaj ludzi - wybacz im,
Gdy głuPOta wiedzie prym -
Wiedz(!!!) - nie ważne - czy Ci źle -
Każdy człowiek kocha Cię... 

czwartek, 23 października 2014

"Wierszyk jesienny"

Kiedy jesień, kiedy plucha -
Zadzwoń do Niej lub do Druha...
Wierszyk będzie bardzo prosty -
Ciut humoru - trochU chłosty... :D

Możesz iść choć na siłownię -
Może basen być dla zdrowia...
Alboć w domu hantle chowasz?
Aerobik - trza POmpować?

Na co czas swój dziś POświęcisz?...
A się zbliża Wszystkich Świętych(...)... <3 [*] <3
Czy rozrywka czy zaduma?
Czy z rodziną czy dla siebie?...

Szał Ciał? Może znów Ympreza???
A do czegóż myśl ta zmierza???...
Czy się czemuś sprzeniewierza???...
Może szuka Ciebie teraz...

Czyś samotna? Czyś samotny?
Moja Droga... Przyjacielu...
Lepsza czasem jest samotność -
Słowa - duszą, ciałem - szukasz...

I choć różnie czasem bywa -
Człek jest sam - lub sam też bywa...
Telewizor, komp czy książka ?
O czym mamy dziś rozmawiać?---

Cóż się w Kraju wydarzyło?...
Dokąd licho kogo niesie???...
To jest - będzie - czy też było?...
Ależ dziwna jest ta jesień... :)))

niedziela, 31 sierpnia 2014

"Rozmyślania przed-jesienne przy herbacie z cytryną" - Autor : SEVERRO

Zblyża się już Pani jesień - (...) :D
Radość znowu nam przyniesie...

Można zasiąść w domowym zaciszu,
Napić się przesmacznej herbatki -
Zupełnie jak u Drozdy Tadki...
Ale plama... Trza uważać z musu -
Aby nie poplamić obrusu(...)...
Refleksyje snuć se ukradkiem....

Witamina C uodparnia organizm -
Cieszy się człowiek, jakby jesień miał za nic -
Czasem słońce - częściej deszcz,
Ale bierz z życia, co chcesz!

Byle senność nie złapała -
Radość życia więc pielęgnuj(!) -
W zamyśleniu Polska cała?
Idź z przebojem! Nic się nie bój...
Ukraina to nie Polska -
A Śląsk jest własnością Śląska...

wtorek, 19 sierpnia 2014

"O pewnej pizzy ze sklepu delikatesowego" - autor : SEVERRO

Mniemam twierdzić -
Nie wszystko złe, co z kraju Duce...
Historia nas uczy, czasem bez pouczeń -
Że najpierw były kanapki -
Które z masą dodatków -
Zmieniły postać na ciasto,
Co potem było pieczone -
---
A dodatkami - mięsiwa różne,
A także rośliny strawne -
Sosy również bywały usłużne -
Jest to w sumie zabawne,
Że dzisiaj można trafić na coś smacznego -
Ze sklepu iście delikatesowego...
---
Może lepij prosto z pizzerii -
Tylko czasym się zastanawiam,
Kto i gdzie przy robocie -
Swe palce wkładał...   
Toć to i w knajpeczce można dostać pizzę -
Z wymysłami różnymi - pieniądze liczę -
Właśnie... No - właśnie...
U NAS jest przaśnie... 
Miłego -
Smacznego(!)... 

Wierszyk pt. "Piwko z sokiem"

Gdyby sobie tak zapomnieć o życiowem tem amoku -
I do piwka dolać soku...
Gazowane zimne piwko słodko się wypiwa -
BA! - humoru przybywa...

Ciepło, ciepło - pełnia cudownego lata -
A Diogenes naśmiewuje się ze świata(!)...
Wypił całą beczkę płynu -
Tako bywa - tako bywa -
Teraz w beczce(...) się ukrywa... 

Kształt nadaje swemu światu -
Bez obiekcji pozytywizm -
Epikura stoicyizm -
Nowotwory językowe
Nam nie grożą po "procentach" -
Uśmiechajmy się - - -
HEJA! HAJA! - życzę szczęścia -
życzę szczęścia!!..  

Autor : SEVERRO


Wierszyk na dziś pt. "SŁODKIE PIWO" :

Czasem tam może i tak bywa,
Że wręcz należy napić się piwa...
Ach - te bąbelki(!)...
Smak nie musi być cierpki...
Byle tak sobie usiąść wygodnie
I nie narobić z wrażenia w spodnie(!)...

---

Dlaczego cierpki?
A i właśnie nie słodki?
Może smutki dobrze wysusza goryczka -
Poczekaj - DZIOŁCHO, CHOPIE- wieść okoliczna
Wieści --- , że piękna pogoda i na wsi i w mieści...

---

Osłodźmy życie sobie po trochu -
Na cóż Ci - po kiego(...) CZŁEKU szlochu?...
Byleby cieszyć się z tej oto puszki,
W której bąblują -
Bąbelki -
A cóż CI???... 
"Niemożliwa miłość - jak z bajki..."

Wiesz Najdroższa, myślałem, że znów się pokłuję
O róży kocle, obojętność i niepewność
Z myślą: "bajkowy książę znów się oszukuje"
Szukałem lustra - Pytałem: "Czy to Ty królewno?"

Dokąd serce niezgodne z rozumem prowadzi(?)
I ciągle wśród: "Ja i tylko Ja!" rwie się z piersi,
Oszołomione z miłym rozumem się wadzi...
W końcu widzi wszystko jak widnokrąg bezkresny...

Wiesz? Teraz jest ta chwila, jak początek lata...
Przyjdzie jesień - utkamy słodką melancholię
Pod puchem cierpliwości przetrawmy też Zimę
Zanurzając się w oczekiwaniu na wiosnę...

Kto by pomyślał, że po tylu chwilach wiemy,
Choć teraz, że lustro winno być żywym tworem.
Odbicie przecież patrzy oczami zimnemi...
A gdy szkło potłuczemy uwalniamy Wolę...

Powiedz tylko, że nie ucieknie dzień, noc - to życie -
Powiedz tylko, że to jest baśń, nie żadna bajka
Powiedz tylko, czy tu będziesz, będziesz i będziesz,
A gdy zegar rozbije lustra świat bez krańca...

Autor : SEVERRO

"Popęd, Chcica i Żądza Pieniądza"

Ktoś ma więcej pieniędzy, komuś Bozia daje(...),
Inny cierpi z powodu ich braku - wiecie...
Takie Jing-Jang... Nawet Szekspir chyba pisał...
Bodajże w "Omlecie" - "Hamlecie" - of course...

Że i nic nadzwyczajnego jest w przeciwnościach...
Ktoś żyje, ktoś umiera, ktoś ma, ktoś nie ma,
A niedojrzałością jest się buntować... Tak jest -
Takie jest nadrzędne prawo - widzicie...

Może, gdyby dzisiaj były czasy zamierzchłe
I nasze mieszkanie byłoby jaskinią,
Skóry zwierzęce naszym wierzchnim odzieniem,
Rytuału by nie było, a walka...

Dzisiaj bardziej pośrednio ciało się zdobywa.
Im więcej zarabiasz, im szybujesz wyżej,
Zdobyczy jest więcej w postaci niewieściej,
Tylko niektóre pragną miłości...

Te, które ostrze bezwzględności męskiej znają,
I nie są bezwzględne, ale dobrej woli
Straciły dwa serca, i duszę zbolałą,
Poznały część Prawdy - te mądrość mają.

Mężczyźni tracą już serce, Anemon kwitnie,
Jest ktoś głupszy niż wcześniej, spragniony w biegu,
Do świętości ateńskiej nie dorasta ktoś jeszcze,
Czy Adonis już zginął w czasie łowów?

Autor : SEVERRO

"O SZTUCE współczesnej i słuszności protestów przeciwko JEJ upodleniu"

Urodziłem się dziś... - Myślałem, że kiedyś.
Sen mnie mamił marzeniami ideału...
Bez wiedzy i uczucia - dopiero w poznaniu,
Bez żadnej rozwagi lecąc ku Słońcu...

Gdy dostrzegłem, że mieć więcej nie znaczy dobrze,
Choć w bezsilnej trwodze, bez żadnego umiaru
Czytałem legendę, nie chcąc wpaść do morza,
A znaki głosiły potworną prawdę...

Oczekiwałem klęski... Lęku się wyzbyłem,
Skopany przez życie, mimo mego wieku -
Wszystko przez wybory bezsilnej miłości -
Czujący albatros - pół ptak, pół człowiek.

Gdyby realizm - PRAWDA - miały Rację bytu(!)...
Nie zamordyzm - PRAWDA(!) - estetyka oprawców...

Autor : SEVERRO

"III RP a mity greckie"

Czasem i tak bywa, że z niczyjej winy -
Miłość się ulatnia bez żadnej przyczyny...
Świat pędzi do przodu - byle się nachapać,
A cyrograf z władzą to nie jest przesada...

Ot, tak - dziś karierowicza zwą Prometeuszem,
Dedal jest Ikarem, Eurydyka ma katiuszę,
Minotaur to przeciętny obywatel,
Którego morduje Tezeusz - bohater.

Ariadna - intelektualistka na rautach książkowych,
Zatrudniona tak, aby syna Uranosa wychować -
Kronos - postmodernistyczny gombrowiczysta,
Który niby panuje nad dworem Minosa...

Każdy młody bez pracy i bez pieniędzy - Edypem,
Och, Ach! - Antygona - młodą matką bez środków do życia...
Tako - zdaje się - bywa w naszej pięknej Ojczyźnie,
Herakles - były mąż Antygony - na disco uczęszcza...
Wszyscy na emigracji
W nieustannej libacji...

Autor : SEVERRO

"Starość CELEBRYTEK III RP - czyli jakie życie taka śmierć"

Byłam za młodu PIĘKNĄ kobietą -
Używałam życia sobie przeto...
Nie zastanawiałam się nad tym, co robię -
Wadziłam się ze wszystkimi - głównie z Bogiem.

Teraz jest tylko smutek, gdy lata płyną -
Wartości straciłam - i prawdziwą miłość.
Nie mogę się pogodzić z upływem czasu -
Zmarszczek przybyło i fałdek - ambarasu...

Nie szanowałam Ojczyzny -
Jechałam "PO bandzie" -
Raniłam ludzi w tym szaleńczym raucie -
Zostały tylko blizny...

Nawet siebie już wcale nie pytam -
Czy kruchta mnie przyjmie, boć uległam zawiei -
Może też w zaparte całkiem iść mam(?) -
Blisko śmierć - ać i tu znowu Polaków ktoś dzieli...

Autor : SEVERRO

"Krew i Wino"

Szumy delikatne -
Dzikość serca promienieje blaskiem świec...
Tak niebanalne -
Byle uciec w dal na szczyt górski gdzieś...

Płaskowyż bezkresny -
Wszystko jest równiną - nawet to co szczytne...
Taki dziki spokój...
Bez PRAWDY jedynej dla PRAWDY jedynej!

I kamienny topór dobywam,
By przeciąć tę aortę - słodki smak krwi -
Winne owoce obradzają -
W myśli, słowa - w tę bezkresna toń dymu...

Tli się żar -
Rozpostarte niebo pyta Argonautę w milczeniu...
Nocy czar -
Runo - ogniem zroszone - jak dwa skrajne losy - schronu -
Szukam, Panie - po kryjomu -
Ech(...) - w udręce nieboskłonu...

Autor : SEVERRO

"M-uuu-zyka - um-yyy-ka"

Muzyka gitarowa i śpiew - ludzi tłum -
Huk a i hałas - a tu perły przed wieprze?
Sumując PIĘKNO portretów - wszystkich "ERGO SUM" -
Czy Ktoś o kulturę teraz wnioskuje?...

Zgrzytanie zębów i płacz na każde błahe wzruszenie -
Pierwej demiurg zdechnie niż się z tłumem łechnie -
Ziemia "solą" łez zroszona, oczy wybałuszone -
Krwawi lico wszeteczne, prędzej mity wsteczne -

Zbiorowa eutanazja sumień,
Statek Argo bez Jazona -
Baranina, wino na stole -
Tłuszcza "ERGO" niewzruszona...

Ech - tylko TY jeden - Człeku - pytasz
Po co zadaję obojętne pytanie?
Estetyka to wcale nie przykaz -
A demiurg CZERWONĄ różę dostanie...

Autor : SEVERRO

"Miecz o dwóch ostrzach -
 czYlY o WielkYm Kochasiu traktacik KRÓTKI  "

Przepraszam za wszystko - co minione...
Za niewypowiedziane, wypowiedziane
I spełnione...
Przelałem kielich goryczy -
Co się liczy - co nie liczy?

Cóż za cholerna groteska, monsieur Kasanowa?
Żadna płocha dama się nie uchowa...
Nie czekam na znak i już nie neguję...
Wszyscy mężczyźni to podłe...SZUJE...

Irena Kwiatkowska - cóż to była za Pani?
Rozstrzygnijcie Państwo sami...
Ileż jest zgiełku w meandrach słabości
I nic nie szepczą o naszej przeszłości(...)...

Cudem uniknąłm więzienia,
Lecz świat jak światem - się zmienia...
Nieuchronne koleje losu...
Miecz - trzos - i nie ma trzosu...

Autor : SEVERRO

Mój obraz pt. "Powiedz Trzy Życzenia"...


sobota, 16 sierpnia 2014

TEMAT : "Relacje Damsko-Męskie i ich konsekwencje..." - FELIETONIK, autor : SEVERRO

TEMAT : "Relacje Damsko-Męskie i ich konsekwencje..." - FELIETONIK, autor : SEVERRO

Jak rozpoznać, czy to jest właśnie TYM, czego szukamy?? :) :)
Na jakich podstawach budujemy relację i jakie mamy oczekiwania
wobec drugiej osoby? Czy tylko chłodna kalkulacja - czy uczucia
w ogóle istnieją - czy my je odwzajemniamy i czy druga strona je
odwzajemnia? Co z konsekwencjami?
"Kochać to zgadzać się na to, by starzeć się z drugim człowiekiem." -
Albert Camus - od tego cytatu bym zaczął - :) <3 <3 :) .. ..
Jak można kochać, gdy naszego uczucia się nie odwzajemnia
i wszystko szacuje się poprzez pryzmat zysków i strat -
a najbardziej już materialnych, gdy wszędobylska żądza sukcesu
i postrzeganie drugiej osoby przez pryzmat jedynie tego - jak wygląda
zbiera swoje POkłoSSie(?) ;) <3 :D .. ..
To, że my siebie akceptujemy - nie oznacza od razu, iż druga osoba
nas zaakceptuje. LyczY siEM tylkU wnenCZe.. .. :( :( ;) <3 :D
Jakby nie patrzeć - po nieudanych związkach, jeśli kiedykolwiek
takie mieliśmy, nadal szukamy księcia z bajki albo księżniczki -
każdy jawi nam się jak Pan Ropuch albo Pani Ropucha, które to stworzenia
najpierw należy POcałować, aby zmieniły POstać na POżądaną.. .. ;) ;) :D
Ale jak to jest, trawestując KLASYKA(i dodając cuś od siebie) - "Kobiety są
jak jeżozwierze, dla tego - kto ich nie rozbierze - ale czy ja w to naprawdę
uwierzę? - jakem Casanova i Schopenhauer, ujmując za dłoń Piękną Damę(?)"... ;) :))
Może, gdyby każdy krok ważyć zapamiętale i nie uznawać spontanicznych zrywów,
wszystko by ostało się na cudnych manowcach? Może gdyby szukać tylko uciech
ciała i być Women-Killerem, który to typ opisał dość szczegółowo w swoich
książkach Waldemar Łysiak... ;)
Czy tak łatwo jest złamać serce w dzisiejszych czasach?... <3 :( :'( ;)
To, że ktoś ze sobą sypia - nie budzi większego zdziwienia, ale
kobiety podobno się angażujO a mENSZczyŚni uciekajO od silniejszej relacji...
No, bo - do czego to zmierza? - Do małżeństwa? Do dzieci? - Czyż nie tak -
Józefie K. ??? ... ;)
A czasem można się natknąć na przypadki łapania potencjalnego kandydata
na dziecko, jeśli by był Typem, który potencjalnej Żony nie zostawi
z problemem... No, właśnie...
Gdzie się podziała odpowiedzialność za swoje czyny? Czy jedyne, czego
możemy oczekiwać po związku to reprodukcja - a nie do tego wspólne pasje,
priorytety życiowe, czy czego oczekujemy od jakości naszego życia?
No, ale któż dzisiaj jest bardziej przebiegły w swoich działaniach -
mężczyźni czy kobiety??
Są dostępne różne środki antykoncepcyjne albo metody zapobiegawcze -
bądź co bądź naturalne - aby móc czerpać z tego, że poza Duszą -
posiadamy również Ciało... Somo i Psyche... A w przypadku dwu osób -
czynnik Psyche po złączeniu czynników Somo - równie się łączy...
Czyż tak aby nie poznajemy w dzisiejszych czasach - czy nie jest to
aby nasza pokrewna Dusza?? :( :(
Jakże by PIĘKNIE było czekać do ślubu - czego bym Wszystkim życzył -
rzeczywistość niestety trzeszczy i każdy chciałby sprawdzić, pod jakimi względami dany człowiek nam odpowiada...
Co PRAWDA - zwierzęta sprowadzają ten akt jedynie do kopulacji,
poddając się instynktowi, natomiast my uczyniliśmy z tej sfery jakoby
SACRUM-PROFANUM... To jest dylemat ludzi, którzy mają już "coś za sobą" -
a nie tylko jakieś wyobrażenie tego jakby mogło być... :((
Pigułka RU-486 wymyślona przez Francuzów paradoksalnie była bardziej
potępiana przez pro-aborcjonistów niż anty-aborcjonistów, gdy
weszła na rynek - jak pisał był Rush Limbaugh w swojej książce
pt. "Właściwy Porządek Rzeczy"... Co z tego wynika?
Jedyne, co można napisać to właśnie to, że  każdy powinien ponosić
konsekwencje własnego postępowania. Jeśli jakaś para nie chce mieć
doraźnie potomstwa - właściwa byłaby abstynencja, stymulacja narządów, wibrator, inne zabawki lub działające w 99% - z marginesem błędu - dostępne na "wolnym"
rynku środki antykoncepcyjne - ewentualnie , miłość , (nie tylko) grecka w okresie dni
niepłodnych. Francuzi wymyślili coś zupełnie innego - zależy co komu
odpowiada. Jeśli ktoś ma jakieś problemy w tej sferze - zachęcam do wizyty
w poradni... ;) <3 :D
Ale tak na poważnie(TEMAT ABORCJI) :
Według badań przeprowadzonych na 1900 kobietach przez zespół d/s Planowania
Rodziny Instytutu Allana Guttmachera wynika, że tylko w 7% decyzja o aborcji
motywowana była naprawdę ważnymi czynnikami. W tych 7% : 3% - zagrożenie zdrowia matki,
3% - zagrożenie zdrowia płodu, 1% - gwałt/kazirodztwo. Pozostałe 93% kobiet usunęło ciążę
z przyczyn społecznych bądź wykorzystało aborcję jako instrument "planowanego macierzyństwa".
Uściślając te 93% : 16% - obawiało się, że przyjście na świat dziecka zmieni ich styl życia,
21% - uznało, że nie są w stanie podjąć odpowiedzialności za wychowanie dziecka,
21% - nie było na dziecko stać, 12% - miało jakieś problemy z partnerem albo współmałżonkiem,
11% - uznało, że są one jeszcze niedojrzałe, aby posiadać dziecko,
8% - miało już wystarczająca ilość dzieci, więc nie chciały,
pozostałe 4% podało przyczyny jako "inne"...
Do tego ustawa regulująca kwestię aborcji wprowadzona w 1993-cim roku w Polce bierze pod uwagę
wszystkie przypadki,
natomiast ludzie którzy mają liberalne podejście do aborcji - powołują się
na argumenty "PRAW OSOBOWYCH" czy jak to można nie pozwolić nastolatce usunąć ciąży(?) bądź gdy przyjdzie na świat niepełnosprawne dziecko(przed narodzeniem "płód" jeszcze nie jest OSOBĄ)? -
Zupełnie zapominając o klauzuli sumienia lekarza... Co tam przysięga Hipokratesa -
i co tam, że "płód" to organizm - no i kiedy właściwie rozwija się system nerwowy...
- czyli kiedy "płód" czuje?...

Myślę, że scysja na temat aborcji jest powodowana przyjęciem różnych aksjomatów.
Mam również wrażenie, że najlepiej byłoby wyrazić sprzeciw wobec lobby aborcyjnego -
a to z tego względu, iż działają one na korzyść tej większości - 93% - obłudnie w mediach
stosując retorykę jakoby wspomniane 7% było tą większością.

Podsumowując -  należy ponosić konsekwencje własnych czynów i postępować rozważnie.. .. ;)
<3 :D




Wierszyk pt. "MYŚLĄC OBCZYZNA" - autor : Severro

Lepiej gówno jest zarabiać,
Siedzieć cichu, nic nie gadać,
Gdy są święta narodowe -
Mieć Michnika za ostrogę.
Starsi ludzie muszą umrzeć -
Cóż dewotem być na starość(?)...
Bezrobotni i bezdomni -
To dzisiejsi są potomni,
Co ten Kraj mają w swej dupie
I się babrzą z Tuskiem w kupie...
Wyjeżdżają za granicę,
Bo te faszystowskie znicze...
Nie głosują na Kaczora,
Boć to jakaś patrio-zmora...
Cóż lustracja - co tam służby,
Ważne, aby gryll usłużny...
Wykształcone masy świata -
Putin, Merkel ma w Was brata...
Więc padnijmy na kolana,
Kręćmy loda, Prąciem Pana!
Polski land już wyprzedany -
Polszaniewicz rusza w tany.

czwartek, 24 lipca 2014


„Spotkanie po latach” – opowiadanie, autor : Sewer Ukleja


Miała na imię Noemi a on – Rysiek. Spotkali się po latach, lecz jak to wieść życia głosi – nie byli już tacy sami jak za pierwszego życia bądź śmierci ich nieuchronnej miłości pogrążonej jak zwykle w bezdennej rozpaczy. Rysio nalegał na spotkanie, myśląc o tym, co mu kiedyś przyniosła przeszłość – wyzwoloną kobietę o niebieskich krystalicznie oczach, blond włosach i przenikliwym uśmiechu, którego nie mógł zapomnieć. Ciało wyryte w marmurze przez Demokryta – Afrodyta by była zazdrosna. Atena tylko pobłażliwie mogła pogłaskać pukle marmurowych włosów, aby dochować wierności przysłowiu „DUPA(lex) sed lex”…
Spotkali się w parku. Wypłosz – bo tak o sobie mniemał – przyniósł termos z herbatą oraz paczkę ciasteczek. Był ubrany w modny płaszcz jakiejś nieznanej marki, dżinsy, czarne adidasy firmy jak to zwykł mawiać – „Adadis” oraz koszulkę z przekreślonym Cze-Gewarą… Sam nie wiedział, na co liczył. Może chciał zobaczyć, co się zmieniło w myśleniu tej „laski”. Może chciał się dowiedzieć, czy zmienił ją czas, który nieustannie płynie, a jednak stoi w miejscu. Oboje byli już dojrzałymi ludźmi wiedzącymi czego chcą od życia – natomiast jak życie życiem – los płata nam różne małpie figle.
Siadł na ławce w ten pochmurny choć jednak ciepły dzień – ale mimo to wilgotny, lekko wietrzny.
Wyciągnął ciasteczko z paczki, schrupał, sięgnął po notatki, które nosił ze sobą jako wieczny student usunięty z uczelni za niesubordynację i obrazę rektora. Wyciął na kartoniku wizerunek Lenina i „poszła” breja wprost na
drzwi wejściowe Uniwerku – pod spodem wybazgrał tagiem napis „Śmierć Konfidentom”…
Teraz tylko wzdychał i siedział na tej cholernej ławce, wyciągnął papierosa – zanotował :
„ŚRODA – kurewski dzień”…
Park był już się zielenił. Łopian śmierdział jak zwykle, wysoka nieskoszona trawa pod zielonym mostem widniała niczym antena radarowa napięta pod jarzmem wiejącego lekko wiatru. Szare murki okraszające park były byle jakie tak jak brudna woda w płynącej obok rzece – Odrze. Obok wały i zniszczony płac zabaw…
Dorosłość… Spojrzał na wysypaną żwirem dróżkę okraszoną po bokach kostką brukową…
- Sartre miał Rację… Knajpa „Neptun” to nie najlepsze miejsce na rozważanie filozofii sokratejskiej, która na nikim nie robi wrażenia… Nihil Novi – ja pierdolę!… – pomyślał, mrucząc pod nosem.
Był nachylony i nie wiedział, co zanotować w dzienniczku. Pod każdą datą powstawał szkic służący mu warsztatowo do kształcenia jego pasji malarskiej, którą szlifował, ale nie mógł zdecydować się na Akademię – Picasso plus Realizm to nie jego ideał. Nachylił się, ale nie wiedział, co napisać – patrzył tylko na śmierdzące liście łopianu…
- Hej! – usłyszał spokojny głos zza pleców.
Odwrócił się, a tam jak znalazł znów ta sama – tylko przewleczona welonem obojętność, jakieś dziwnej niewypowiedzianej niedostępności i zmieszania, powagi i wesołości – stała Noemi ubrana w krótką wełnianą spódniczkę,
szpilki na niewysokim podbiciu, jedwabne wzorzaste pończochy, białą skromną bluzeczkę i żakiet. Miała na nosie okulary, zza których rzucała badawcze spojrzenie.
- Hej! Hej! Aby nie Hejki! – uśmiechnął się i wstał, notatnik spadł na ziemię – usiądziesz?
- Okej. Super, że Cię znowu widzę. Jak życie? – zapytam na wstępnie, aby nie przeciągać, bo mam spotkanie biznesowe za pół godziny. – zamyśliła się i spojrzała na zegarek. – Wal śmiało! – rzuciła z unosząc kąciki ust.
- Chciałem się spotkać, aby wiesz?… Masz to? – spojrzał na jej teczkę.
- Tak, Rysiek – mam. Nic się nie zmieniłeś. – puściła oczko.
- Wiesz, jak trudno jest mężczyznom w dzisiejszych czasach… – wyjął papierosa z paczki i zapalił – pracuję dorywczo w Tesco i… wyrzucili mnie ze studiów.
- Bo ty jesteś wieczny student i do niczego w życiu nie dojdziesz, jak będziesz się dalej szlajał po mieście, malując pociągi stojące na stacji… Graffiti to kontrkultura, jak sam mi kiedyś tłumaczyłeś?
- Ja ci nie musiałem tego tłumaczyć. Jesteśmy dziećmi popkultury łączącej się z kontrkulturą, ale starajmy się ją jakoś wykorzystać do szczytnych celów. – sapnął z rozłożonymi rękami.
- Andżelika opowiadała mi ostatnio o twoim wyczynie… Doprawdy – gdzie ty masz rozum, Rysiu?
Wtedy już go nie miałeś, więc musieliśmy się pożegnać.
- Ech… – stare dzieje, ale ja to pamiętam trochę inaczej. – zaciągnął się dymem i spuścił oczy – Miałem tylko kawalerkę, którą do tej pory mam… Chciałaś czegoś więcej od życia – a ja pozwoliłem ci odejść -
natomiast to ty miałaś łzy w oczach, Bejbe.
- Nadal jesteś Piotrusiem Panem, Rysiu? – rzekła z zaciekłą obojętnością.
- Kapitan „Hak” rządzi naszym krajem, kochanie, więc możesz tak mnie zwać. A twoja matka nadal jest z tym gburem, czy ją rzucił? – sarknął.
- Rysiu – skończmy ten cyrk. Masz to, o co prosiłeś. Proszę! – wyjęła dokumenty z teczki.
- OKI, dziękówka, mała.
- Muszę już iść.
Pocałowała go w policzek. Puściła oczko i ruszyła w swoją stronę.
Patrzył tylko jak jej kształtne biodra się kołyszą, ale wiedział, że to tylko kolejny raz, gdy ona gra – jak każda kobieta, z którą wcześniej miał do czynienia… On już nie chciał grać – był tym zmęczony.
Podniósł notatnik i zerknął okiem na dokumenty, które mu wręczyła…
- Wiedziałem, że rektor to jej ojciec, uczelnia stoi otworem…
Banalne słońce wyszło zza chmur, a on banalnie zaczął szkicować drzewo.
- Wincenty Kadłubek był idiotą – zupełnie jak ja… – burknął i rzucił papierosa na ziemię.

„Pierwszy dzień tygodnia” – opowiadanie, autor : Sewer Ukleja


Witold oczekiwał z wytęsknieniem na poniedziałek… Czuł zmieszanie, kiedy przyszedł kolejnego dnia do pracy, znów jechał tym zatłoczonym autobusem -
siedział samotnie – znalazło się ostatnie wolne miejsce. Ludzie zmartwieni rankiem, choć świeciło słońce, a kwiaty przebijały się przez wierzchnią warstwę gleby. Zza przezroczystej szyby nie było słychać ptaków -
jedynie resory mobilnego pojazdu i chylenie na wszystkie strony miejskiego świata. Zerkał tylko na maski aktorów – w co oni grali? W cierpienie, smutek, obojętność – w bezgraniczną kretyńską wesołość? Nie wiedział tego…
Nie chciał pamiętać i wiedzieć, że żyje w mieście o populacji nie przekraczającej stu pięćdziesięciu tysięcy…
Wysiadł z niebiesko-żółtego autobusu… Całkiem niedawno autobusy były jeszcze czerwone… Przepuścił w przejściu kobiety i starszych mężczyzn, a także dzieci jadące do szkoły… Nie zawieszał oka na reklamach, którymi były oklejone szyby -
obserwując już tylko na postoju w czasie teraźniejszym ruch jednostajnie nieprostoliniowy robotników układających
płytki chodnikowe… Życie jest jak polska autostrada – cholernie brzydkie – pomyślał… Minął pracusiów i człowieka o czerwonych,
przekrwionych oczach, w których głębi wyczytał pustkę i brak nadziei, a także jakiś nieodgadniony wstyd…
Wszedł do sklepiku, w którym „urzędował” jako sprzedawca…
- Dzień Dobry! – rzekł chyłkiem.
- Witamy! – odpowiedział głos pierwszej kobiety za ladą z szerokim serdecznym uśmiechem.
- Dobry!… – z lekkim zażenowaniem dopowiedział jakby przytłumiony ryk grubasa o oślizgłym usposobieniu, które można było wyczytać z oczu. Kierownik…
Poszedł na zaplecze, aby ubrać strój roboczy „Żabki”… Zielone – i kumka w trawie – pomyślał…
Na szczęście dziś jest piękna pogoda, więc Jozin z Bazin nie będzie się mnie czepiał. Czeskie filmy skończyły się już dawno z postępem w renowacjach PKP.
- Dobra! Poukładaj towar na półkach… Podłogę przeleciała Baśka rano.
Ruchomy czas pracy w sklepach spożywczych to dobra rzecz.
Zaczął najpierw od płatków śniadaniowych, następnie konserwy – i piwo „Zagłoba”, które wcześniej dostarczono…
- Jakiś absurd? – Pomyślał… Konfitury na półce były lekko „niewyraźne” – rozmywały się wśród reszty towaru -
a właśnie „Konfitury Babci Jadzi” schodziły z półek piorunująco szybko… Pomyślał, że pewnie w innych sklepach też
schodzą tak szybko z półek, więc nie będzie problemu, że będą lekko ukryte – niewysunięte – bo starsze Panie tutaj po nie przychodzą…
Do sklepu weszła nagle Pani w podeszłym wieku. Miała na sobie moherowy beret, a na nosie okulary… Uśmiechnęła się serdecznie.
- Dzień Dobry! – rzekła szczerząc zęby.
Jej pomarszczona twarz zdradzała dobroć i nieposkromioną żądzę życia, utajoną wewnętrzną duchowość, którą eksponowała – manifestując
przynależność do klubu „Mudżahedinów” – jak mawiał syn Witolda o starych dewotkach…
Zatrzymała się przy stoisku z gazetami i łypnęła okiem na gazety – „Show”, „Gala”, „Wysokie Obcasy”, „Uwarzam Rze” – dokładnie w takiej kolejności,
co spostrzegł Witold… Patrząc na okładkę „Wysokich Obcasów” posmutniała i westchnęła…
- W czymś mogę pomóc? – zapytał Witold.
- Czy wie Pan, że Jerzy Urban ostatnio zakłada spódniczki, aby szydzić z Prezydenta?
- Wiem, że Bóg umarł – tak jak pierestrojka podczas każdej dostawy towaru…
Z zaplecza wypełzł kierownik… Jechało od niego papierosami. Miał zepsute zęby, więc ciągle zaciskał je w złości, aby nie ujawnić swoich sardonicznych gestów, które firmowały jego nonszalancką postawę.
- Proszę Pani – ojejku! Och! była tu Pani wczoraj i kupiła Pani pieluszki. Jak się czuje wnusio? – uśmiechnął się przymilnie.
- Wnuczek rośnie jak na drożdżach – roześmiała się starsza Pani – tylko ciągle jeszcze nie wie, że buchalteria się nie opłaca -
rachunki już zapłaciłam, bo mąż zupełnie sobie z tym nie radzi… Biedaczyna… Ostatnio używał niebieskich tabletek, aby stanąć na wysokości
zadania, gdy młody zesrał się do nocnika stojącego w salonie tuż pod obrazem rodzinnym… Ach – sielanka… Myślę, że buraki cukrowe będą lepsze dzisiaj
niż kupno pampersów. Proszę Pana. Przepraszam za nietakt, ale chyba kupię – wezmę „Show”… – zarechotała.
Obsługa lekko się zmieszała…
- Złoty pięćdziesiąt, proszę. – rzekł Witold, powstrzymując śmiech.
- Sic transit gloria mundi… – łypnął okiem kierownik.
Pani wyszła z dumnie podniesioną głową – drzwi się same zamknęły – tak jak i otworzyły.
Z dworu słychać było już tylko szczekanie pasa, a potem pisk i skamlenia…
Dzień toczył się dalej – jak w każdej innej baśni…



„Dzień Flagi” – opowiadanie, autor : Sewer Ukleja


Robert był świetnym rzeźbiarzem. Umiał swoimi rękoma zdziałać cuda. Ilekroć brał materiał przerobowy w swoje dłonie – potrafił poskładać z klocków nieskończoności żywą materię.
Tym razem pijany siedział w knajpie – z notatnikiem, aby zrobić kilka szkiców. Może to zwykła
niedorzeczność – tak impasowo się mizdrzyć do ludzi… Jego wzrok przykuł kufel z piwem – a w nim wcale nie dionizyjski nektar – piwo o zielonkawym kolorze… Pomyślał sobie
o pszczołach, które pracują dla królowej, a wcześniej lecą ku kwiatom, aby je zapylić. Jakiś pszczelarz
wyciągał pewnie gdzieś tam plastry, aby potem z nich wyrychtować życiodajny dar niebios.
Przypomniał sobie, że ostatnio mijał, idąc ulicą dwie młode damy, sprzedające na tejże drodze
recepty – zastanawiał się, dlaczego są tu same… Stolik, przy którym stały gołębice z rozpostartymi
skrzydłami – tako mu się jawiły… Zachwycający był powab tych istot. Na ziemi bywające,
a myślące o kolibrach, które dzięki swoim dzióbkom cieszą się słodkościami, jakimi obdarza nas
ojciec „NATUR”(…) – bo w tej właśnie chwili zza lady wychylił się ON – majestatyczny starzec
z wesołością, ale i jakimś bezbrzeżnym smutkiem w oczach…
Robert pamiętał tę dyskusję :
- Witam Dobrodzieja, w czym mogę służyć? – rzekł z błyskotliwą życzliwością.
- Proszę Pana – czym ja Dobrodziej(?) – nie wiem – ale szukam czegoś na…
- Ból głowy? – przytaknął.
- Jakby Pan wiedział. – demiurg nie był zdziwiony – tylko skąd?…
- Widzę zmęczenie w Pańskich oczach, puchnie Panu szyja i nazbyt sędziwie Pan spogląda na moje towarzyszki.
- Dzisiaj jest dzień flagi, pogoda nie przebiera w środkach, więc jakie mam sprawiać wrażenie?
- Słyszał Pan o?…
- Tak, słyszałem o cudownych bartnikach, którzy potrafią uleczyć niemal każdą chorobę duszy, ale mam wrażenie,
że to bujda na resorach – tak jak homeopatia czy tabletki antydepresyjne, bądź relanium…
- Zazdrości Pan pszczołom ich żywota? Raz użądli i umiera – jedynie we własnej obronie. Dzisiaj
przywieźliśmy te słowiki miodu ciężarówką dostawczą – zakupioną na dopiero co rozwijającą się firmę -
jako drobni przedsiębiorcy – oczywiście – wie Pan, że jesteśmy zwolnieni z podatków?
- Nie bardzo to widzę – podatki i śmierć – dwie rzeczy pewne w naszym Kraju szczególnie.
- Pan premier zainwestował w nasz interes i się kręci… Reklamujemy przecież nasze wyroby
w najpoczytniejszej gazecie w Polsce?! To Pan nie wie, jakie z nas rekiny biznesu? -
Firma nazywa się „TUT & LIBERTE”…
- A ja jestem na statku kosmicznym wysłanym na orbitę, a teoria względności według pospólstwa głosi,
że 2 plus 2 równa się 5 – matematycy nie uznają pojęcia PRAWDY – jedynie pacyfistycznie usposabiają się do sofistyki.
Takie czasy… TUT mir uns, Panie Profesorze? Rousseau miód żre?
- Częstujemy każdą postać tu przybyłą, aby mogła spróbować, ale na cały słoik musi się zdecydować. – odparł uśmiechem.
- Lubi Pan bajki, Panie?… – Robert dopiero teraz zauważył na dobrotliwie w niego wpatrzone oczęta niebiańskich niewiast…
Zamyślił się, rozmarzył, posmutniał – sam nie wiedząc dlaczego. – La Fontaine miał mniej racji niż Ezop, Panie?… – kontynuował,
przełknąwszy w zmieszaniu ślinę.
- Panie Jansen… – puścił oczko.
- Wiedziałem, że jest Pan Niemcem. Na Opolszczyźnie geszeft to chleb powszedni…
- Jak kto woli – łupienie podatnika…
- Wasza kanclerz zapewniła nam raj podatkowy – do społu z Rothfeldem… Stasi i razwiedka mają ubaw! – sarknął Robert.
- Ile można czekać na przywrócenie normalności? Chcącemu nie dzieje się krzywda…
- Chciałbym, ale naprawdę nie mogę spróbować tego miodu – właśnie zmykam do knajpy napić się piwka miodowego. Bardzo mnie było miło, ale czas mnie nagli…
- Może jednak… – wyciągnął wizytówkę.
Zmieszany Robert wziął do ręki papierek, schował do kieszeni.
- Dziękuję.
Zamyślił się i odszedł. Odwrócił się jednak i zobaczył obojętność z lekką dozą życzliwości w oczach starca.
Smutek skrył się głęboko. Niema litość – przeszło mu przez myśl…
Ruszył w kierunku knajpki – wprost z ulicy 1-go maja… Przez dłuższy okres czasu szedł oszołomiony, nieprzytomny, zmieszany, szukając po jakimś czasie napisu „Rzemieślnik” na kilkupiętrowym budynku… Nie był to moloch.                                                                       – Skupisko istot pałętających się z telefonami służbowymi w okularach przeciwsłonecznych, eleganckich koszulach Pierdziela Kardena… – skonstatował cicho pod nosem…                                                                                                                           Kuglarz przed tym lupanarem wyciągał spod kapelusza karty, nie zdziwiło to rzeźbiarza – wszak niedaleko stał radiowóz policyjny… Może to dziwne – pomyślał – może za dużo wczoraj wypił i ma halucynacje – ruszył dalej… Gdyby mógł zapalić teraz papierosa – CARO… Ech… Minął bank chyłkiem i w końcu zasiadł w „Zagłobie”. Było pusto – wcześniej zamówiwszy piwo KARLSBERGER – „miła obsługa” – przeszło mu przez myśl…
Nad baldachimem nie wisiała flaga… Zapalił papierosa i uszczknął rąbka tajemnicy, która miała cierpki smak…
- Piwo miodowe na stanie nieobecne.




„Spotkanie W Centrum Handlowym” – OPOWIADANIE, autor : Sewer Ukleja


Kolejny deszczowy dzień nastał w okresie początkowej wiosny. Flora i fauna skryła się daleko
poza miastem, w parkach, na deptakach, na parapetach, gzymsach, w zoo – gdzie się dało.
Agnieszka szła do centrum handlowego trzymając w ręku parasol – mając nadzieję pooglądać
na wystawach modne buty, sukienki, spodenki, kuszące pończoszki i bluzeczki. Rozstała się
po raz kolejny z długo wyczekiwaną idealną miłością – chciała się cieszyć kroplami deszczu
i malutkimi kałużami, które jawiły się jej pod stopami, ale nie była w stanie wejść drugi
raz do tej samej rwącej wody – myślała jedynie o górskich potokach – może wyjeździe w góry
z koleżankami – gdyby tylko to można było zaplanować… Nie wiedziała, czy czegoś nie
zostawiła w domu – była ostatnio bardzo roztargniona. Przypomniało jej się, jak Rysiek opowiadał jej o Kasprowiczu i o szarlatanie – Przybyszewskim… Nie będąc kobietą nader androgyniczną – jedynie tęskniąc do upragnionej władzy nad mężczyznami – bała się anatemy wielu znajomych, których miała.
Nie mogła zatem zapomnieć o wizji roztoczonej przez Rycha o kobiecie-wężu w poezji Kasprowicza.
Jej najbliższe przyjaciółki miały już dzieci – ona niestety nie. Czekała na tego jedynego…
Wcześniejsi mężczyźni byli dobrze wykształconymi rzemieślnikami – tym razem trafiła na utracjusza – wiecznego studenta po przejściach – nie mogącego przełknąć gorzkiej pigułki miłości. Tłumaczył jej niejednokrotnie, iż to nie cynizm – tylko Diogenes zawiódł, a Platon napisał „Dialogi”… Niejednokrotnie powtarzał, że, gdy mężczyzna zrozumie kobiety, staje się zakamuflowanych „homosiem”. Nie mogła pojąć, dlaczego akurat czuje jakiś niesmak w stosunku do facetów uprawiających ze sobą seks. Z jednej strony zainteresowanie kulturą śródziemnomorską – z drugiej jakiś chory lęk przed dorosłością i ciągłe prawienie o Hamlecie oraz opowiadanie dowcipów na tematy damsko-męskie. Ryśka Agnieszka poznała przez koleżankę
i nie mogła oprzeć się wrażeniu, jakby go skądś znała. Może to był kolejny nicpoń, którym chciała się zaopiekować – miała wszak bardzo rozbudzony instynkt macierzyński z tytułu leczonej bezpłodności. Mogła myśleć tylko o adopcji. Pamiętała pierwszą chwilę spotkania. Założyła niegdyś konto na profilu randkowym. Odzywało się wielu chętnych, ale żaden nie potrafił sprostać jej oczekiwaniom – a to za brzydki, a to za stary, a to bez pieniędzy,
niezaradny życiowo, nieposiadający wyższego wykształcenia – et cetera, et cetera…
Gdyby nie Noemi – Rysiek dalej byłbym włóczącym się po klubach wiecznym tułaczem, dywagującym
nad sensem istnienia – szukającym drugiej połówki pomarańczy…
Spotkali się niegdyś we troje przy piwie i tak rozpoczął się od słowa do słowa płomienny i burzliwy romans Rysia i Agnes…
Teraz tylko oglądała wystawy reklam – a tam same manekiny bez wyrazu dostosowane do najbardziej
cudacznych kreacji. Minęła księgarnię. Na chwilę przystanęła… Stephen Hawking „Bóg a Wszechświat” – dostrzegła tytuł książki…
- Przecież nie ma Boga… – cicho westchnęła.
Ruszyła dalej kołysząc biodrami. Była ubrana w leginsy, halkę i balerinki, na szyi miała złoty naszyjnik – pamiątkę po babci i srebrny łańcuszek na ręce zakupiony u pobliskiego jubilera przez jej EX-partnera.
Denerwowało ją, że srebro i złoto ze sobą kontrastuje, lecz nie potrafiła zapomnieć momentu ich rozstania.
- Wszędzie te głupie wystawy! Dla kogo ja się stroję? – pomyślała.
Dotarła w końcu do centrum handlowego. Nadal padał deszcz, a niebo było zachmurzone. Wtargnęła do środka dzięki obrotowym drzwiom i przystanęła na chwilę zamyślona.
- Może Julka jest w pracy? – rzuciła śmiało w myśli.
Wystrój centrum handlowego był typowy dla obiektów dwudziestego wieku. Młodzi ochroniarze w garniturach, szyby wpatrujące się w ludzkie oblicza, blaszane schody, z gumową obręczą prowadzące w górę i w dół.
Po bokach były sklepy z damską bielizną. Dalej zataczająca koło kaskada, przy której można było nabyć odzież sportową.
Nawet nie starała się zwrócić uwagę na to, w jaki sposób patrzą na nią mężczyźni przemierzający pawilon.
Była kobietą bardzo urodziwą o krągłych kształtach, zgrabnych nogach, śniadej cerze – blond włosach i zielonych oczach, kościstych policzkach, nienagannej cerze i płomiennym spojrzeniu. Żaden samiec alfa nie mógł się oprzeć
rzuceniu okiem w dół i w górę, a gdy ją mijał tylko ukradkiem się odwracał. Nieśmiali mężczyźni mijali ją, okazując lekkie zakłopotanie – ale na takich nie zwracała uwagi. Starała się grać niedostępną.
Zgrabnie poruszając się – ruszyła w kierunku ruchomych schodów i udała się na dół.
Spojrzała na zegarek…
- Jula, bądź tylko! – wymamrotała pod nosem ze zniecierpliwieniem.
Podróż w głąb krainy cudów trwała krótko, Ciągle poprawiała włosy i patrzyła na przyczepione do paznokci błękitne klipsy.
Na ławeczce siedzieli licealiści – kilku chłopców i trzy dziewczyny.
- Pewnie uciekli z lekcji. – pierwsza myśl.
Parskali śmiechem i popisywali się przed dziewczynami, który patrzyły po sobie z niedowierzaniem.
Udała się „Almy”, aby zrobić zakupy na dwa dni z rzędu. Trwało to chwilę, chciała jak najszybciej widzieć się ze swoją przyjaciółką pracującą w księgarni. Wzięła koszyk, zrobiła trochę kroków i wybrała dużo świeżych owoców, warzywa, kilka bagietek, kotlety, parówki sojowe, soki, otręby pszenne, mleko
i butelkę pół-wytrawnego wina. Zapłaciła za pomocą karty i ruszyła w kierunku księgarni…
Rozpromieniła się w jednym momencie, cały smutek zniknął.
Przy kasie stała jej siostrzana dusza. Jakiś starszy Pan w kokieteryjnym kapelusiku, lekkim – delikatnie rozpiętym płaszczu,
sportowym sweterku i eleganckich, lecz schodzonych już butach właśnie płacił gotówką za nabytą książkę.
- Hej! – rzuciła Agnieszka, patrząc z zaciekawieniem na mężczyznę.
- Hejnał dzwoni, dzwony dzwonią, bezszelestną wiosny wonią, oj(…) słowiki – co też ludzie,
porabiają w starej budzie, kompradory i maślaki, delikatnie – wykpij takich. Ileż życia
nam przysłonią – kup tę książkę – klaśnij w dłonie… Na konie – na błonie… – uśmiechnął się
spod wąsa i poprawił kapelusz, kłaniając się ukradkiem. – Miłego dnia Paniom życzę.
Włożył książkę do teczki i wyszedł pogwizdując.
- Co to za dziwak… Julio? – ludzie naprawdę mają problemy – ech…
- Kupił „Cichociemnych” – pewnie następny szermierz sprawiedliwości…
- Może to Doktor Jekyll i Mr. Hyde w jednym? – Chowa pod tym kapeluszem swoje kompleksy. HAHAHA!!!
- No wiesz – przybrała pozycję czajniczka – lepszy taki niż gruboskórny wieśniak. – zachichotała.
- Faceci…
- Mapety, Dżuli, Mapety… Ciasteczkowy potwór i tylko tyle.
- Ale on mówił, że mnie kocha.
- Nie Ty jedna dałaś się nabrać. Kieruj się zawsze sercem – mawiają – tylko jak?
- Nie pier… nicz, laska. Znowu jedziemy w góry z chłopakami – będzie fajnie – zobaczysz!
- Pod warunkiem, że znowu nie zostanę sama z zapasem wódki…
- HA, HA… Bardzo śmieszne.
- Już ci tyle razu mówiłam, że wolę pojechać z Robertem nad morze w tym roku – zadecydowaliśmy.
- On zadecydował nie ty.
- Mężczyźni nie kochają kobiet, których nie potrafią zrozumieć – jeszcze tego nie rozgryzłaś?
- Nie sądzę. Oni tylko kochają to, co mają pomiędzy no-ga-mi. Nic i aż tyle.
- Spłyciłaś relację – przecież nie braliście ślubu.
- Ja wiem, ale… To nie fair.
- Życie nie jest fair, ale jedyne, co ci mogę doradzić to sięgnąć do szuflady… I się upić. -
zasłoniła usta z ukazując pozorne zawstydzenie.
- Przyjaciół poznaje się w biedzie. HA, HA! – Agnieszka poprawiła włosy.
- Okej – porozmawiamy o tym w ten weekend, gdy wyjdziemy… Skoczymy na jednego.
- On mi zawsze mówił, że baby to plotkary, ale – phi! Skoro oni mogą dzisiaj wszystko -
dlaczego my nie? – uśmiechnęła się, unosząc tryumfalnie głowę.
- Okej, Laska. Nie ma sprawy. Ja muszę jeszcze ponaklejać ceny na pozostałe książki i je wystawić
na sprzedaż. Kup nowy Vogue – zobaczysz, że Angelina Jolie ma gorsze problemy niż ty, więc nie bój nic.
- Tego kwiatu pół światu, mała. Hie, Hie… Dobra, zmykam.
Wyszła, kołysząc biodrami. Lekko łysawy facet wyjrzał zza lady.
- Co zaglądasz, Hubert? Życie ci nie miłe?
- Eeee… Jeśli nie lubisz poniedziałku – pomyśl o Środzie… Julka – proszę… Szefostwo
nie przyjęło na stan „Pani Bowary”, więc jakie to ma znaczenie? Zmienię muzykę na Presleya…
Może „Only You”? Zapomniałem – boli cię dzisiaj głowa…
- Tak, Hubi – boli mnie głowa. Tylko pomyśl… Pamiętaj, co ci wczoraj mówiłam – nie pij już więcej
sam. Żyj w realnym świecie – tu i teraz jak Twój ukochany Kierkegaard.
- On nie był mizantropem. – spojrzał na zasępioną dziewczynę spuszczając głowę i dość bezprecedensowo unosząc brwi.
- W piątek w telewizji puszczają doktora „House’a” – może czegoś dowiesz się o życiu…
- Francja elegancja, O! Dżuli!… – westchnął.
Poszedł na zaplecze. Dziewczyna łypnęła okiem na roześmianą młodzież.
- Teraz się spróbujemy… – sarknęła ze skwaszoną miną. Otworzyła zeszyt, wyjęła jabłko i zatopiła w nim zęby.